sobota, 21 maja 2016

(4)Udumo

Okolice wsi Jarvel

Czwórka magów dosiadających konie zmierzała ku jednej z okolicznych wsi, nazywanej, Jarvel na cześć  generała, który wraz ze swoimi wojskami ocalił przed wiekami te tereny od najeźdźców z północy. Kraina słoneczna i pełna życia, wolna od wojny i wszelkich problemów a ludzie szczęśliwi i pogodni, pochłonięci byli swymi codziennymi zajęciami takimi jak rąbanie drewna czy pranie nad rzeką. Na granicy to normalne, tutaj nie dotarła dotychczas ręka młodego Elrica i jego doradcy.
-Ukrywanie się po wsiach, to do niego nie podobne- Rzekł Irid.
-Właśnie, dlatego wybrał to miejsce- Odpowiedział Soren-Nikt nie spodziewał się, że właśnie tutaj spędzi cały ten czas.
-Czemu to zrobił? Mógł zapobiec śmierci wielu ludzi-Spytała zaniepokojona Eiva.
-Wyjaśnimy wam wszystko, gdy dotrzemy na miejsce- Ze spokojem odpowiedział, Soren- To już niedaleko, to ten dom na końcu. Na skraju wsi stało domostwo obrośnięte przez zielone pnącza, było większe niż reszta we wsi, co wskazywało na dużą liczbę jego mieszkańców. Drzwi były bogato zdobione wyglądały jakby ktoś chciał je spalić, nie pasowały one do całości jak gdyby zostały ukradzione z zamku i wstawione do wiejskiego domostwa. Na twarzy wszystkich magów z wyjątkiem Sorena zawitał uśmiech, wiedzieli, że zdobienia wypalone na drzwiach nie są tu dla ozdoby, lecz pełnią funkcje ochronną. Zaklęcie widniejące na drzwiach było bardzo silne i dało się poznać, że nie rzucił go zwykły mag.
-Czuć jego magie w powietrzu, poznam ją wszędzie- Zażartował Irid. Soren przyłożył prawą ręką do zdobień na drzwiach, które przy kontakcie z nią zapłonęły żywym ogniem, po czym dało się usłyszeć dźwięk otwieranego zamka.
-Wchodźcie-Soren otworzył szeroko drzwi. Oczom wszystkich ukazało się pełne ciepła i pozytywnej energii wnętrze wypełnione książkami, drewniane ściany jak i kamienny kominek tworzyły atmosferę tego miejsca, dla trójki magów było to zaskakujące gdyż inaczej wyobrażali sobie dom potężnego i mądrego maga, jakim był Vernes.
-Wróciłem! - Krzyknął Soren. Nagle z kuchni wyłoniła się odrobinę niższa od Sorena postać, lekki zarost na jego twarzy dodawał mu powagi, Rysy twarzy podobne do swojego syna, Oczy niebieskiej niczym krystalicznie czysty ocean i pofalowane włosy do ramion przypomniały wszystkich, z kim właśnie się zetknęli. Na jego lewym przedramieniu widać było ten sam tatuaż, który miał Soren.W jego oczach zaś zbierające się łzy wzruszenia po tym jak ujrzał swych przyjaciół.
-Irid! Dobrze cię znów widzieć-Odparł Vernes ściskając swego przyjaciela- Dziękuje, że zaopiekowałeś się Sorenem, gdy ja nie mogłem tego zrobić.
-Eiva! Dziecino jak ty wyrosłaś!
-Jestem od ciebie starsza...-Ironicznie dodała, po czym wskoczyła w ramiona mężczyźnie.
-I ty Tariusie, pamiętam, gdy dawałem ci nauki. Byłeś jeszcze wtedy zwykłym żołnierzem, ehh za czasów króla, Urdena wszystko było inne. Zaraz wszystko wam wyjaśnię, ale najpierw siadajcie. Cała piątka magów, zatem zasiadła przy drewnianym stole zastawionym parverską porcelaną.
-A! Zapomniałbym. Rin! Mogłabyś przynieść wina?- Spytał Vernes. Po chwili po drewnianych schodach szła nieznana postać. Wyglądała ona nietypowo, włosy po lewej stronie miała zgolone brzytwą niemal do zera część pozostałych zaczesaną na prawą a całą resztę spiętą z tyłu głowy. Jej zielone oczy były wręcz niezauważalne przy jej nietypowym wyglądzie, który odciągał całą uwagę. Ona także miała tatuaż na lewym przedramieniu, ten sam, co jej współlokatorzy. Drobne ciało i ledwo zauważalne brwi kompletnie nie pasowały do jej wyglądu. Miała w sobie coś intrygującego, coś, co wzbudzało w innych niepokój. Szczególnie w Eivie, która już na początku rzuciła ku niej ostre spojrzenie i nie była to tym razem tylko jej niechęć do towarzystwa innych kobiet.
-Proszę- Dziewczyna grzecznie położyła butelkę wina na stolę nie spuszczając wzroku z Eivy, która sprawiała wrażenie zdenerwowanej.
-Ringaret Auriel Santris...Córka największego skurwiela w tym kraju, który niedawno próbował nas zabić a Sorena nawet trzy razy- Odparła Eiva tłumiąc w sobie gniew, co dało się dostrzec- Może mi ktoś wyjaśnić, co ona tutaj robi? Dziewczyna stała niewzruszona jakby zdanie Eivy nic nie znaczyło.
-Spokojnie, nie traktuj jej jak wroga-Starał się załagodzić spór Soren.
-Pozwól, że ja jej to wyjaśnię- Wtrąciła się niespodziewanie Rin. Jej głos delikatny niczym poranna rosa koił uszy pozostałych magów -Nienawidzę mojego ojca tak samo jak wy wszyscy a może i bardziej. Patrzenie jak morduje moją matkę jest chyba do tego wystarczającym powodem i jeśli ci to pomoże przetrawić moje towarzystwo powiem ci, że mnie także chciał zabić. A teraz siedź i słuchaj, co Vernes ma ci do powiedzenia- Pewnie i dobitnie zadecydowała, co sprawiło, że na twarzy Eivy widoczny wcześniej grymas stał się jeszcze bardziej przerażający a jej ręce niespodziewanie zaczęły drżeć ze wściekłości jakby zaraz miała zerwać się do walki.
-Dziękuje Rin -Rzekł Vernes lekko się uśmiechając.- Pewnie zastanawiacie się jak to się stało, że żyje...Już spieszę z wyjaśnieniami. Jak wiecie wszyscy myślą, że to ja zabiłem króla tuż po tym jak kazał od wycofać żołnierzy z Kirhem. Sprawa wygląda jednak nieco inaczej, poproszono mnie był spalił całe miasto wraz ze mną i królem. Zrobiłem jak mi kazano, lecz nie pozwoliłbym królowi umrzeć, wytworzyłem, więc barierę ochronną nad mną i królem. Staliśmy się jedynymi osobami, które wyszły z tego żywe...
-Więc co z królem? Gdzie on jest?- Wtrącił Tarius.
-Musieliśmy się ukrywać by znów nie wywołać wojny, lecz gdy jego głupi synalek zrobił to za nas, król chciał się ujawnić. Udał się, więc do zamku był znów zasiąść na tronie, jednak jego syn wyprał się ojca i wtrącił go do lochu mówiąc, że nie odda mu tronu. Chciałem go odbić, lecz się spóźniłem, gdy się tam udałem został on zamordowany potajemnie w lochach Aragos.
-Skurwysyn...-Skomentował Irid. Na twarzach wszystkich widać było gniew i zbierającą się nienawiść.
-Dobrze, teraz przejdźmy do rzeczy. Jak wszyscy wiemy Isarion objął posadę królewskiego doradcy, równa się to już z przekazaniem mu tronu. Jego umiejętności perswazji potrafiły omotać nawet największe umysły, więc Elric to tylko formalność. Zebrałem was tu gdyż nadchodzą dla nas, magów ciężkie czasy, jeśli czegoś nie zrobimy...Nas wszystkich czeka śmierć. Zakon musi zostać reaktywowany, zbierzemy najpotężniejszych magów z całego królestwa i nie tylko, by walczyć o naszą wolność.
-Większość z magów została złapana lub zginęła, jesteśmy na wyginięciu. Jak chcesz zebrać ludzi, którzy będą gotowi oddać życie za wolność garstki pozostałych?- Wtrąciła Eiva
-Podnieś tych, którzy cię podniosą, nakarm tych, którzy cię nakarmią i chroń tych, którzy cię ochronią. Gdy im pomożemy oni pomogą nam. To jak? Zgadzacie się? Na twarzach  siedzących przy stole magów pojawił się grymas jakby nie byli przekonani do pomysłu, Vernesa.
-Należałam do starego zakonu, na szczęście odeszłam przed rzezią i jego tragicznym końcem. Ten skurwiel zabił mi wtedy brata, każda okazja by go pomścić jest dla mnie darem. Wchodzę w to- Zaczęła Eiva, jako drugi odezwał się Irid.
-Jeśli ona idzie, to ja też. Jeszcze zrobi sobie krzywdę czy coś...-Rzucił szydercze spojrzenie na Eivę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, brak nam ludzi. On ma przewagę w sile jak i w ilości...Lecz to ty nauczyłeś mnie magii, dzięki tobie zostałem żołnierzem. Mam wobec ciebie dług-Jako ostatni dodał Tarius.
-Co oznacza tatuaż, który was zdobi? Gdy jeszcze należałam do zakonu nikt go nie nosił- Spytała zaciekawiona Eiva.
-To smok zwany Udumo, w dawnych wierzeniach był symbolem honoru i odwagi. Legenda głosi, że pierwsi magowie zdołali zapieczętować go w drewnianym kosturze, który był tak silnie naszpikowany magią, że postanowili go ukryć tak by nikt więcej nie mógł korzystać z jego mocy. Ale to tylko legenda - Lekko uśmiechnął się Vernes. -Teraz jego podobizna służyć nam będzie, jako symbol nowego zakonu.
-No to, na co jeszcze czekamy? Do dzieła!- Zerwał się Irid.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz